Dziś gdy spacerujemy warszawskimi ulicami, wśród wąwozów z żelaza i szkła, wśród betonowych blokowisk i w gwarze ulicznego zgiełku, nie sposób na pozór dostrzec tragedii miasta sprzed lat ponad siedemdziesięciu. Kroczymy dziś ulicami, których wielokrotnie przed wojną nie było i nie znamy na co dzień przebiegu tych, którymi nasi poprzednicy uciekali przed łapanką, czy godziną policyjną. Nie ma już, poza paroma niewielkimi pozostałościami, murów co przegrodziły ulice i więzi koleżeńskie, sąsiedzkie, ludzkie. Nie robił tego Polak czy Warszawiak, ale uczynił to obcy w mieście okupant, który gardził podbitymi narodami - jednych uznając za podludzi, a innych wprost za nieludzi. Trudny to był czas i nie łatwo było zdobyć się na opór, wiedząc, że szanse na powodzenie są niewielkie, a w zasadzie żadne, patrząc z militarnego punktu widzenia. A jednak dwukrotnie Warszawiacy chwycili za broń. Licząc na reakcję mocarstw ówczesnego świata. I dwukrotnie srodze się zawiedli. Dziś i w kolejne dni chcemy przypomnieć tamte wydarzenia, z wiosny roku 1943, gdy wybuchło Powstanie w Warszawskim Getcie. Za przewodnika po tamtych dniach posłuży Nam książka “1859 dni Warszawy” Władysława Bartoszewskiego.
20 kwietnia - wtorek
O godz. 7 rano wkracza do getta 9 specjalnych niemieckich oddziałów szturmowych, które mają na celu przeszukanie niezamieszkałych części dzielnicy żydowskiej. W akcji zbrojnej biorą udział po stronie niemieckiej, obok SS i policji, również jednostki Wehrmachtu uzbrojone w haubice, miotacze ognia i działa przeciwlotnicze. Baterie artylerii lekkiej ustawiono na pl. Krasińskich i na ul. Bonifraterskiej ostrzeliwują getto.
Zacięte walki toczą się na terenie “szopów” przy ul. Leszno, Nowolipie, Nowolipki i Smoczej, gdzie pluton saperów Wehrmachtu wsparty miotaczami ognia opanowuje dom po domu. Ujęta żywcem ludność żydowska przesyłana jest na Umschlagplatz w celu przewiezienia do obozów zagłady bądź też rozstrzeliwana na miejscu.
Na terenie warsztatów szczotkarskich - w czworoboku ulic Świętojerskiej, Wałowej i Franciszkańskiej - Stroop osobiście kieruje szturmem. Grupy bojowe Bundu pod dowództwem Marka Edelmana bronią się tu z niezwykłą zaciekłością, obrzucając Niemców granatami, butelkami zapalającymi i zaminowując teren. Żydowska Organizacja Bojowa odrzuca niemieckie ultimatum złożenia broni, przekazane powstańcom za pośrednictwem Judenratu. W walce ginie m.in. inż. Michał Klepfisz (ur. 1913), absolwent Wydziału Mechanicznego Politechniki Warszawskiej, jeden z czołowych instruktorów Socjaldemokratycznej Organizacji Młodzieży “Przyszłość” (Socialdemokratisze Jugnt-Bund “Cukunft”), w konspiracji działacz Bundu w getcie warszawskim, bojowiec wielce zasłużony w masowej produkcji ładunków wybuchowych i butelek zapalających.
Oddziały Żydowskiego Związku Wojskowego bronią przez kilka godzin pozycji na pl. Muranowskim i na ul. Muranowskiej. Specjalna grupa szturmowa SS usiłuje zedrzeć tu flagi biało-czerwoną i biało-niebieską. Ze strony powstańców ginie w obronie chorągwi Leon Rodal. Niemcy zdobywają ostatecznie pozycje na Muranowskiej, okupując to poważnymi stratami: ginie tu m.in. jeden z oficerów SS - SS-Untersturmführer (podporucznik) Otto Dehmke.
Kilka jednostek niemieckich uderza od południa na bunkry Żydowskiej Organizacji Bojowej przy ul. Miłej i Zamenhofa. O zmierzchu Stroop przerywa akcję w getcie, podobnie jak i w dniu poprzednim.
W godzinach popołudniowych Grupa Specjalna (Specgrupa) Sztabu Głównego Gwardii Ludowej PPR pod dowództwem Franciszka Bartoszka “Jacka” atakuje gniazdo niemieckiego ciężkiego karabinu maszynowego na ul. Nowiniarskiej, zadając hitlerowcom straty w ludziach.
Generalny gubernator Hans Frank pisze w liście do ministra Rzeszy dr. Lammersa, szefa kancelarii Hitlera: “Od dnia wczorajszego mamy w Warszawie dobrze zorganizowane powstanie w getcie, które trzeba już opanować przy użyciu dział”.
Tym razem nie zachęcamy do spaceru, ale do tego by na chwilę przystanąć i pomyśleć, o Tych co odeszli. Co zwyczajnie jak co dzień my do pracy lub szkoły, tak Oni wyszli do Powstania. Wychodząc wiedzieli, że nie wrócą ani do swych domów, ani do swych bliskich, ale tak samo jak ty i ja mieli w kieszeniach klucze od mieszkań, a w sercach miłość do ojców, matek, żon, mężów, braci, sióstr i dzieci. Wbrew pozorom nie wyróżniali się niczym szczególnym, poza tym aktem woli by pójść walczyć. Dziś nikt nas do walki nie zmusza, nie każe żegnać się z bliskimi, nie każe wybierać między biernym pogodzeniem się z wyrokiem śmierci, a rozpaczliwym krzykiem wyrażonym rzutem butelki czy strzałem z broni. Nikt nie wypędzi nas z mieszkań, a domów nie spali i nie zrówna z ziemią. Nie wysadzi naszych świątyń i ulic, placów i skwerów nie obróci w pustynię gruzów. Więc pamiętajmy o tych co odeszli, a także o tych którym teraz wojna zabiera to wszystko co i naszym poprzednikom zabrała. Lekcja płynąca z Powstania w Warszawskim Getcie jest taka, że zawsze jest wybór między biernością pogodzenia się z losem, a próbą zmierzenia się z nim w walce, więc dopóty walczysz jesteś zwycięzcą....
Komentarze
Prześlij komentarz