Dziś gdy spacerujemy warszawskimi ulicami, wśród wąwozów z żelaza i szkła, wśród betonowych blokowisk i w gwarze ulicznego zgiełku, nie sposób na pozór dostrzec tragedii miasta sprzed lat ponad siedemdziesięciu. Kroczymy dziś ulicami, których wielokrotnie przed wojną nie było i nie znamy na co dzień przebiegu tych, którymi nasi poprzednicy uciekali przed łapanką, czy godziną policyjną. Nie ma już, poza paroma niewielkimi pozostałościami, murów co przegrodziły ulice i więzi koleżeńskie, sąsiedzkie, ludzkie. Nie robił tego Polak czy Warszawiak, ale uczynił to obcy w mieście okupant, który gardził podbitymi narodami - jednych uznając za podludzi, a innych wprost za nieludzi. Trudny to był czas i nie łatwo było zdobyć się na opór, wiedząc, że szanse na powodzenie są niewielkie, a w zasadzie żadne, patrząc z militarnego punktu widzenia. A jednak dwukrotnie Warszawiacy chwycili za broń. Licząc na reakcję mocarstw ówczesnego świata. I dwukrotnie srodze się zawiedli. Dziś i w kolejne dni chcemy przypomnieć tamte wydarzenia, z wiosny roku 1943, gdy wybuchło Powstanie w Warszawskim Getcie. Za przewodnika po tamtych dniach posłuży Nam książka “1859 dni Warszawy” Władysława Bartoszewskiego.
23 kwietnia - Wielki Piątek
Stroop dzieli całe getto na 24 okręgi i wysyła do każdego okręgu jeden wzmocniony oddział szturmowy w celu szczegółowego przeszukania terenu. W wyniku akcji Niemcy ujmują w ciągu dnia około 800 mężczyzn i kobiet, z których 200 rozstrzelano na miejscu.
Pożary szaleją w getcie z nie mniejszą siłą. Niemcy oszczędzają tylko najbliższą okolicę potrzebnych im budynków.
Równocześnie trwa akcja wysiedlenia pozostałej przy życiu ludności żydowskiej z opanowanych terenów getta. W ciągu pierwszych pięciu dni walk w getcie wywieziono z Warszawy 19450 osób - mężczyzn, kobiet i dzieci.
Dowodzący likwidacją getta SS-Brigadeführer Stroop podpisuje obwieszczenie w języku niemieckim i polskim, podające do wiadomości, że każdy, kto wkroczył na teren “byłej żydowskiej dzielnicy mieszkaniowej” bez możliwości wylegitymowania się “nową, ważną przepustką: - zostanie rozstrzelany. Obwieszczenie to miało wpłynąć odstraszająco na Polaków zza murów udzielających pomocy walczącym. Afisze z tym tekstem rozlepiono na zewnętrznych murach getta następnego dnia, 24 kwietnia.
Żydowska Organizacja Bojowa wydaje odezwę do Polaków, pióra Ignacego Samsonowicza-Leszczyńskiego z Bundu, która w formie ulotki odbitej na powielaczu kolportowana jest i rozlepiana po "aryjskiej" stronie:
"Polacy, Obywatele, Żołnierze Wolności.
Wśród huku armat, z których armia niemiecka wali do naszych domów, do mieszkań naszych matek, dzieci i żon;
Wśród terkotu karabinów maszynowych, które zdobywamy w walce na tchórzliwych żandarmach i S.S.-owcach;
Wśród dymu, pożarów i kurzu krwi mordowanego getta Warszawy - my - więźniowie getta - ślemy Wam bratnie, serdeczne pozdrowienia.
Wiemy, że w serdecznym bólu i łzach współczucia, że z podziwem i trwogą o wynik tej walki przyglądacie się wojnie, jaką od wielu dni toczymy z okrutnym okupantem.
Lecz wiedzcie także, że każdy próg getta jak dotychczas, tak i nadal będzie twierdzą; że może wszyscy zginiemy w walce, lecz nie poddamy się; że dyszymy, jak i Wy, żądzą odwetu i kary za wszystkie zbrodnie wspólnego wroga.
Toczy się walka o Waszą i naszą Wolność.
O Wasz i nasz - ludzki, społeczny, narodowy - honor i godność. Pomścimy zbrodnie Oświęcimia, Treblinki, Bełżca, Majdanka.
Niech żyje braterstwo brono i krwi Walczącej Polski!
Niech żyje Wolność!
Śmierć katom i oprawcom!
Niech żyje walka na śmierć i życie z okupantem!"
Komendant Żydowskiej Organizacji Bojowej Mordechaj Anielewicz "Malachi" (Aniołek) pisze z getta w liście do swego zastępcy po polskiej stronie murów Icchaka Cukiermana "Antka":
"Nie jestem w stanie opisać Ci, w jakich warunkach żyją obecnie Żydzi. Wytrzymają tylko pojedynczy ludzie, reszta wcześniej czy później zginie. Los jest przypieczętowany; prawie we wszystkich bunkrach, w których znajdują się nasi towarzysze, nie można było tej nocy zapalić świecy z powodu braku powietrza.
[...] Bądź zdrów, mój drogi! Być może zobaczymy się jeszcze. Najważniejsze marzenie mojego życia spełniło się. Widziałem żydowską samoobronę w getcie warszawskim w całej jej wspaniałości i wielkości."
Grupa oficerska AK pod dowództwem szefa Kedywu Okręgu Warszawskiego AK kpt. Jerzego Lewińskiego "Chuchry" przeprowadza w południe akcję bojową pod murami getta na ul. Okopowej przy Pawiej. Kpt. inż. Zbigniew Lewandowski "Szyna" zabija tu w walce kilku oficerów policji niemieckiej jadących samochodem do getta. Równocześnie inny oddział dywersyjny AK pod dowództwem podch. Zbigniewa Stalkowskiego "Stadnickiego" atakuje niemieckie posterunki policyjne pod murami getta na Lesznie i Orlej, zabijając dwóch wartowników.
Prawdopodobnie 23 (i ponownie 27) kwietnia członkowie konspiracyjnej Socjalistycznej Organizacji Bojowej (Leszek Raabe, Maciej Weber, Jan Pohoski, Stanisław Zielenkiewicz, Mieczysław Maślak-Joffe i Jan Rościeński) dwukrotnie skutecznie ostrzeliwują hitlerowskie posterunki pod gettem na ul. Bonifraterskiej i Okopowej.
Grupa wypadowa Gwardii Ludowej PPR pod dowództwem Henryka Sternhela "Gustawa" (członka dowództwa Okręgu GL Warszawa-Miasto) obrzuca granatami auto z policją niemiecką na ul. Freta, na głębszym zapleczu oddziałów niemieckich otaczających getto.
Żydowska Organizacja Bojowa wydaje odezwę do Polaków, pióra Ignacego Samsonowicza-Leszczyńskiego z Bundu, która w formie ulotki odbitej na powielaczu kolportowana jest i rozlepiana po "aryjskiej" stronie:
"Polacy, Obywatele, Żołnierze Wolności.
Wśród huku armat, z których armia niemiecka wali do naszych domów, do mieszkań naszych matek, dzieci i żon;
Wśród terkotu karabinów maszynowych, które zdobywamy w walce na tchórzliwych żandarmach i S.S.-owcach;
Wśród dymu, pożarów i kurzu krwi mordowanego getta Warszawy - my - więźniowie getta - ślemy Wam bratnie, serdeczne pozdrowienia.
Wiemy, że w serdecznym bólu i łzach współczucia, że z podziwem i trwogą o wynik tej walki przyglądacie się wojnie, jaką od wielu dni toczymy z okrutnym okupantem.
Lecz wiedzcie także, że każdy próg getta jak dotychczas, tak i nadal będzie twierdzą; że może wszyscy zginiemy w walce, lecz nie poddamy się; że dyszymy, jak i Wy, żądzą odwetu i kary za wszystkie zbrodnie wspólnego wroga.
Toczy się walka o Waszą i naszą Wolność.
O Wasz i nasz - ludzki, społeczny, narodowy - honor i godność. Pomścimy zbrodnie Oświęcimia, Treblinki, Bełżca, Majdanka.
Niech żyje braterstwo brono i krwi Walczącej Polski!
Niech żyje Wolność!
Śmierć katom i oprawcom!
Niech żyje walka na śmierć i życie z okupantem!"
Komendant Żydowskiej Organizacji Bojowej Mordechaj Anielewicz "Malachi" (Aniołek) pisze z getta w liście do swego zastępcy po polskiej stronie murów Icchaka Cukiermana "Antka":
"Nie jestem w stanie opisać Ci, w jakich warunkach żyją obecnie Żydzi. Wytrzymają tylko pojedynczy ludzie, reszta wcześniej czy później zginie. Los jest przypieczętowany; prawie we wszystkich bunkrach, w których znajdują się nasi towarzysze, nie można było tej nocy zapalić świecy z powodu braku powietrza.
[...] Bądź zdrów, mój drogi! Być może zobaczymy się jeszcze. Najważniejsze marzenie mojego życia spełniło się. Widziałem żydowską samoobronę w getcie warszawskim w całej jej wspaniałości i wielkości."
Grupa oficerska AK pod dowództwem szefa Kedywu Okręgu Warszawskiego AK kpt. Jerzego Lewińskiego "Chuchry" przeprowadza w południe akcję bojową pod murami getta na ul. Okopowej przy Pawiej. Kpt. inż. Zbigniew Lewandowski "Szyna" zabija tu w walce kilku oficerów policji niemieckiej jadących samochodem do getta. Równocześnie inny oddział dywersyjny AK pod dowództwem podch. Zbigniewa Stalkowskiego "Stadnickiego" atakuje niemieckie posterunki policyjne pod murami getta na Lesznie i Orlej, zabijając dwóch wartowników.
Prawdopodobnie 23 (i ponownie 27) kwietnia członkowie konspiracyjnej Socjalistycznej Organizacji Bojowej (Leszek Raabe, Maciej Weber, Jan Pohoski, Stanisław Zielenkiewicz, Mieczysław Maślak-Joffe i Jan Rościeński) dwukrotnie skutecznie ostrzeliwują hitlerowskie posterunki pod gettem na ul. Bonifraterskiej i Okopowej.
Grupa wypadowa Gwardii Ludowej PPR pod dowództwem Henryka Sternhela "Gustawa" (członka dowództwa Okręgu GL Warszawa-Miasto) obrzuca granatami auto z policją niemiecką na ul. Freta, na głębszym zapleczu oddziałów niemieckich otaczających getto.
Tym razem nie zachęcamy do spaceru, ale do tego by na chwilę przystanąć i pomyśleć, o Tych co odeszli. Co zwyczajnie jak co dzień my do pracy lub szkoły, tak Oni wyszli do Powstania. Wychodząc wiedzieli, że nie wrócą ani do swych domów, ani do swych bliskich, ale tak samo jak ty i ja mieli w kieszeniach klucze od mieszkań, a w sercach miłość do ojców, matek, żon, mężów, braci, sióstr i dzieci. Wbrew pozorom nie wyróżniali się niczym szczególnym, poza tym aktem woli by pójść walczyć. Dziś nikt nas do walki nie zmusza, nie każe żegnać się z bliskimi, nie każe wybierać między biernym pogodzeniem się z wyrokiem śmierci, a rozpaczliwym krzykiem wyrażonym rzutem butelki czy strzałem z broni. Nikt nie wypędzi nas z mieszkań, a domów nie spali i nie zrówna z ziemią. Nie wysadzi naszych świątyń i ulic, placów i skwerów nie obróci w pustynię gruzów. Więc pamiętajmy o tych co odeszli, a także o tych którym teraz wojna zabiera to wszystko co i naszym poprzednikom zabrała. Lekcja płynąca z Powstania w Warszawskim Getcie jest taka, że zawsze jest wybór między biernością pogodzenia się z losem, a próbą zmierzenia się z nim w walce, więc dopóty walczysz jesteś zwycięzcą....
Komentarze
Prześlij komentarz