Dziś gdy spacerujemy warszawskimi ulicami, wśród wąwozów z żelaza i szkła, wśród betonowych blokowisk i w gwarze ulicznego zgiełku, nie sposób na pozór dostrzec tragedii miasta sprzed lat ponad siedemdziesięciu. Kroczymy dziś ulicami, których wielokrotnie przed wojną nie było i nie znamy na co dzień przebiegu tych, którymi nasi poprzednicy uciekali przed łapanką, czy godziną policyjną. Nie ma już, poza paroma niewielkimi pozostałościami, murów co przegrodziły ulice i więzi koleżeńskie, sąsiedzkie, ludzkie. Nie robił tego Polak czy Warszawiak, ale uczynił to obcy w mieście okupant, który gardził podbitymi narodami - jednych uznając za podludzi, a innych wprost za nieludzi. Trudny to był czas i nie łatwo było zdobyć się na opór, wiedząc, że szanse na powodzenie są niewielkie, a w zasadzie żadne, patrząc z militarnego punktu widzenia. A jednak dwukrotnie Warszawiacy chwycili za broń. Licząc na reakcję mocarstw ówczesnego świata. I dwukrotnie srodze się zawiedli. Dziś i w kolejne dni chcemy przypomnieć tamte wydarzenia, z wiosny roku 1943, gdy wybuchło Powstanie w Warszawskim Getcie. Za przewodnika po tamtych dniach posłuży Nam książka “1859 dni Warszawy” Władysława Bartoszewskiego.
27 kwietnia - wtorek
Oddziały szturmowe Stroopa wydobywają z bunkrów 780 Żydów i zabijają 115 powstańców stawiających opór.
O godz. 16 specjalna niemiecka grupa bojowa w sile 320 żołnierzy przeszukuje i niszczy domy po obu stronach ul. Niskiej.
Na Nowolipkach i Nowolipiu pada w walce kilka bunkrów Żydowskiej Organizacji Bojowej.
Wywiązują się również nowe walki na pl. Muranowskim. Oddział żydowski w sile około 120 ludzi opiera się niemieckim oddziałom policyjnym aż do zmroku.
"Zewnętrzny wygląd obecnie schwytanych Żydów - raportuje Stroop -świadczy o tym, że teraz przychodzi kolej na Żydów, w rękach których spoczywało kierownictwo całego oporu. Z obelgami na ustach na Niemcy i na Fuhrera, przeklinając niemieckich żołnierzy rzucają się z płonących okien i balkonów."
Komunikat nr 6 Komisji Koordynacyjnej Żydowskiego Komitetu Narodowego i Bundu podkreśla: "Ci wszyscy mieszkańcy getta, którzy pozostali obecnie na jego terenie, dobrowolnie nie poddadzą się. Pod przewodem ŻOB będą walczyli do ostatniego tchu".
"W każdym razie - zauważa Ludwik Landau - getto warszawskie schodzi z powierzchni pisząc chlubną kartę w swej historii, chociaż w tej ostatniej chwili swego istnienia".
Tym razem nie zachęcamy do spaceru, ale do tego by na chwilę przystanąć i pomyśleć, o Tych co odeszli. Co zwyczajnie jak co dzień my do pracy lub szkoły, tak Oni wyszli do Powstania. Wychodząc wiedzieli, że nie wrócą ani do swych domów, ani do swych bliskich, ale tak samo jak ty i ja mieli w kieszeniach klucze od mieszkań, a w sercach miłość do ojców, matek, żon, mężów, braci, sióstr i dzieci. Wbrew pozorom nie wyróżniali się niczym szczególnym, poza tym aktem woli by pójść walczyć. Dziś nikt nas do walki nie zmusza, nie każe żegnać się z bliskimi, nie każe wybierać między biernym pogodzeniem się z wyrokiem śmierci, a rozpaczliwym krzykiem wyrażonym rzutem butelki czy strzałem z broni. Nikt nie wypędzi nas z mieszkań, a domów nie spali i nie zrówna z ziemią. Nie wysadzi naszych świątyń i ulic, placów i skwerów nie obróci w pustynię gruzów. Więc pamiętajmy o tych co odeszli, a także o tych którym teraz wojna zabiera to wszystko co i naszym poprzednikom zabrała. Lekcja płynąca z Powstania w Warszawskim Getcie jest taka, że zawsze jest wybór między biernością pogodzenia się z losem, a próbą zmierzenia się z nim w walce, więc dopóty walczysz jesteś zwycięzcą....
Komentarze
Prześlij komentarz